Zycie Kolorado
Blog 5_24.jpg

Na skróty

Cisza nad erotyką jest ciszą nad człowiekiem- | HANNA CZERNIK

Powiedział rok temu po otrzymaniu ‘Nike’ - najważniejszej polskiej nagrody literackiej - za tom poezji zatytułowany jak słynny film Jacopetti’ego, ‘Mondo cane’- Pieski świat. ‘Nike’ rzadko jest przyznawana poetom - sześć razy w całej jej historii, a Jerzy Jarniewicz - poeta krytyk literacki, tłumacz, profesor i wykładowca związany z rodzinną, ukochaną Łodzią, był do niej nominowany trzy razy, dwa razy został finalistą, wreszcie jej laureatem. W tym roku, świeżo spod prasy ukazał się w tłumaczeniu Piotra Florczyka, piszącego po angielsku poety polskiego pochodzenia, dwujęzyczny tom wierszy Jarniewicza, ‘Landless Boys’ i ich autor odwiedził w szybkich abcugach kilka miast naszego przybranego kraju. Zawitał też do Mile High City, do Denver. Szkoda, że niewielu czytelników Życia Kolorado skorzystało z tej wyjątkowej okazji posłuchania mądrych wierszy i mądrych ludzi, ale cóż, jak wyraziła to znakomicie Szymborska, tylko ‘niektórzy lubią poezję, niektórzy a więc nie wszyscy i nawet nie większość tych nie wszystkich, ale mniejszość..’ W tym wypadku jednak żal szczególnie, bo Jerzy Jarniewicz dzięki swojej przenikliwej inteligencji połączonej z ujmującą skromnością i ludzkim ciepłem samą swoją osobą ‘oswaja’ tę poezję, emocjonalnie wiąże nas ze swoim dziełem, czyni je dziwnie bliskim.

Jerzy Jarniewicz czyta swoje wiersze - 9 kwietnia 2024, Tivoli @ Auraria Campus w Denver | Fot: ŻK

Jego wiersze to nie są ‘Five Easy Pieces’, by przywołać tytuł znanego filmu z Jackiem Nicholsonem. Wymagają od czytelnika skupienia, przygotowania na zderzanie się niespodziewanych słów i niespodziewanych, dla niektórych nawet szokujących, obrazów, odartych z kagańca wstydu. Nie są gładkimi frazami łatwo wpadającymi w ucho, bo powtarzającymi zapisane w naszej podświadomości językowe schematy. Takie teksty byłyby dlań abominacją. Jak mówił w wywiadach, jak pisał w esejach, żaden inny obszar literatury nie wymaga językowej inwencji tak bardzo jak poezja. Proza może być językowo wtórna, konwencje dziewiętnastowiecznej powieści jeszcze dobrze służą wielu prozaikom.  „W poezji jednak powtarzanie dawnych rozwiązań, pisanie w językach już sprawdzonych, byłoby samobójstwem. Bo wiersz, żeby był potrzebny, musi być bytem odrębnym.” „Pierwszy, który porównał kobietę do kwiatu, był wielkim poetą” powiedział już dawno temu Heinrich Heine, „ale następny był bałwanem”. Jest to sentyment, pod którym z pewnością mógłby podpisać się Jerzy Jarniewicz. „Wiersz nigdy nie mówi w chórze. A to wiąże się z ryzykiem: niezrozumiałości, dziwaczności, niepowagi. Nie ma dobrej poezji bez ryzyka.” Dobrej, ale niekoniecznie doskonałej. Świat nie jest doskonały, doskonałym nie jest człowiek. Jak ujął to kiedyś nieodżałowany Adam Zagajewski, współcześni poeci godni tego miana opisują okaleczony świat…

Włosy miał zielone, patrzyłem z ukosa,

bo byłem z nim sam na sam w wagonie. Niedługo:

weszli grupą w Koluszkach, a jego zieleń przykuła ich uwagę.

Odwrócił się, przykleił twarzą do szyby, przyspieszony oddech

pokrył ją mgiełką. Bał się, widziałem.

Tuż za szybą wyrastały i znikały lasy, ale za szybko,

by znaleźć w nich schronienie.

Ryzyko niesie również szczerość wyznań, opisów, bo czytelnicy mają skłonność do utożsamiania autora z podmiotem utworu. A przecież choć poezja wypływa z doświadczeń i przeżyć jej twórców, staje się bytem niezależnym, jednocześnie osobistym i ogólnoludzkim. 

Odważny erotyzm niektórych z tych wierszy może w pierwszej chwili wydawać się zbyt drastyczny, zbyt szczery - nam przyzwyczajonym do relegowania pożądań i aktów zmysłowych do ciemnych pokoi o zasłoniętych oknach. W poezji Jarniewicza seks i intymność nie są ani romantycznie zawoalowane ani też sprofanowane, ale po prostu wyzywająco i triumfalnie obecne. 

Zrzuciliśmy ubrania

i zaczęliśmy się kochać tak rewolucyjnie,

że zadrżał gmach banku narodowego,

sięgnął dna indeks giełdowy,

a maklerzy zawyli z ognia,

który trawił im

trzewia i portfele.

Wtargnęliśmy w siebie do szczętu,

aż runęły mury

przepełnionych zakładów poprawczych,

i wyszli mściciele z kijami do bejsbola, i poszli

pod ministerstwo spokoju wewnętrznego.

Rozpierzchły się szturmowe bataliony policji,

gubiąc po drodze tarcze, kaski i notesy,

zostały po nich tylko czarne polonezy…

Erotyk zanurzony w teraźniejszej rzeczywistości, do jej rekwizytów sięga poeta po odkrywcze i przejmujące metafory, jak kiedyś Pawlikowska w swoich wierszach miłosnych sięgała do kobiecej gotowalni. Tylko ten erotyk jest na wskroś męski, na wskroś współczesny, do końca odważny. Świat wokół rozpada się w intensywności erotycznego przeżycia.  „A maklerzy zawyli z ognia, który trawił im trzewia i portfele” ...

„Tylko co się stało z rymem w poezji?” - zapytała jedna ze słuchaczek w czasie rozmowy z Poetą w sali budynku Tivoli na kampusie CU Denver. Właśnie, wielu z czytelników poezji współczesnej zadaje sobie takie pytania, może dlatego, że przez kilka stuleci wręcz nazywano ją mową wiązaną w rytm i rym, który stawał się warunkiem poetyckim sine qua non. Nie zawsze jednak tak było - w starożytności europejskiej w poezji obowiązywał rytm, ujęty w ścisłe reguły kilku stóp metrycznych, ale nie rym. Pojawił się później, w średniowieczu i zdominował twórczość poetycką aż po początki XX wieku. Niemniej jednak już sto lat temu Tadeusz Boy-Żeleński napisał felieton pod znamiennym tytułem ‘Nekrolog rymu. Julianowi Tuwimowi poświęcam z podziwem i przyjaźnią’. Rymy bowiem zaczęły znikać z poezji, początkowo na rzecz brzmień przybliżonych, asonansów czy konsonansów, później coraz więcej poetów rezygnowało z nich całkowicie. Bo rym, choć może czasem pobudzać wyobraźnię poetycką i wokół niego twórca konstruuje swoje refleksje i obrazy, częściej staje się krępującym wędzidłem. Rym jako środek poetyckiego wyrazu zwyczajnie się wypalił, jego epoka przeminęła. Pozostaje mile widziany w piosence i wierszach satyrycznych, ale jak architektura współczesna rezygnuje z ozdób tak cenionych w wiekach minionych, opierając się na pięknie linii i prostoty, tak poezja zrzuca więzy rymu - i co tu dużo mówić nierzadko jego banalność - na rzecz językowej inwencji, niepowtarzalności i zawsze triumfalnie obecnej metafory.

Gazety miały rację: śnieg padał w całej Polsce:

Ten śnieg jest niecodzienny,

obcy na mojej ulicy. Dopiero co przyszedł

i nie wie, jak się ułożyć na dachach

i pod dachami. Jest śniegiem do zapisania.

Przywitałbym jak gościa, ale

prószy sucho. I mimo że odeszłaś,

sypie, jakby głodni

doczekali się chleba, chłopcy już nie musieli

kryć się pod wiaduktem, a psom

papież przetarł drogę do życia wiecznego.

Śnieg jest tutaj uosobiony, pojawią się jako obcy, nie wie, jak dopasować się do miejsca, które odwiedza. Mógłby być serdecznym gościem, ale jest obojętny wobec ludzkich doznań: jej odejścia, głodu, lęku wykluczonych, także ‘braci mniejszych’ o niejasnym statusie - czy zasługują na życie wieczne? Przykrywa cały ból nieczułą, suchą, pozornie tylko czystą i piękną powłoką…

Rym zniknął, ale w zamian za to do poezji wszedł język codzienności, przestała być ona zabawą pięknoduchów, zbliżyła się do życia, do naszego ludzkiego zwyczajnego doświadczenia. Nie oznacza to w żadnym wypadku pospolitości. Poezja współczesna, a na pewno twórczość Jerzego Jarniewicza nie przestaje być intelektualnie wymagająca, kreśląc wyjątkowo szeroki obraz życia błyskotliwie i odważnie. Nie ma w niej tematów tabu, los i doznania jednostki ludzkiej ukazywane są ze zdumiewającą szczerością w szerokim społecznym i cywilizacyjnym kontekście. To poezja jednocześnie zwyczajna i wymagająca, językowo odkrywcza i przystępna. Bliska po prostu.

Katarzyna Hypsher