Zycie Kolorado
Blog 5_24.jpg

Na skróty

W Bożej mocy | KS. STANISŁAW MICHAŁEK SCHr

Sejm i Senat RP co roku wybierają zasłużone dla polskiej nauki, kultury i sztuki, osoby, którym poświęcony będzie kolejny rok. Zgodnie z podjętymi przez obie izby parlamentu uchwałami, wśród osób, którym obecny 2024 rok będzie poświęcony, są także wielcy patrioci i ludzie wiary, niezłomni wobec prześladowców jak można by określić Romualda Traugutta i arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Obaj są także kandydatami na ołtarze. W przypadku arcybiskupa Antoniego Baraniaka może to wydawać się bardziej oczywiste. Poświęcił bowiem całe swoje życie służbie Bożej. Urodził się 1 stycznia 1904 roku w Sebastianowie. Mając 13 lat przyjechał do Oświęcimia i rozpoczął naukę w szkole średniej jako wychowanek salezjański. W 1920 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Salezjańskiego w Kleczy Dolnej i 28 lipca 1921 złożył pierwszą profesję zakonną. W 1925 roku złożył śluby wieczyste u salezjanów. Po uzyskaniu stopnia doktora teologii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, święceń kapłańskich udzielił mu 3 sierpnia 1930 w kościele Sióstr Karmelitanek w Krakowie arcybiskup Adam Stefan Sapieha.

1 września 1933 Prymas Polski kard. August Hlond powołał księdza Baraniaka na swojego sekretarza i osobistego kapelana. Wybuch II wojny światowej zmusił Prymasa Polski i jego sekretarza do opuszczenia kraju. Przebywali najpierw w Rzymie, później w sanktuarium Lourdes, a następnie w benedyktyńskim opactwie Hautecômbe w Sabaudii. Walczyli o sprawę polską, informując Stolicę Apostolską i opinię publiczną Zachodu o prześladowaniach i zbrodniach niemieckich w Polsce, odwiedzając polskich uchodźców i rozwijając szeroką działalność charytatywną. W lutym 1944 roku prymas Hlond został internowany przez Niemców. W tym czasie ks. Baraniak kontynuował ich dotychczasową pracę, a po uwolnieniu prymasa – powrócili do Polski. To właśnie ksiądz Baraniak stał się najbliższym współpracownikiem kardynała Hlonda, gdy ten przystąpił do organizowania życia kościelnego w nowej rzeczywistości politycznej. Po śmierci kardynała Hlonda został sekretarzem i kapelanem kolejnego prymasa – kard. Stefana Wyszyńskiego. Z racji swej bliskiej współpracy z prymasem, stał się jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego Kościoła w najtrudniejszych dla niego czasach stalinowskiego terroru i prześladowań. Pełnił tę funkcję do 26 kwietnia 1951, kiedy to został nominowany biskupem pomocniczym archidiecezji gnieźnieńskiej. Święceń biskupich udzielił mu 8 lipca 1951 prymas Wyszyński. W okresie od 1951 do 1953 pracował w sekretariacie Prymasa Polski.

Antoni Baraniak (ur. 1 stycznia 1904 w Sebastianowie, zm. 13 sierpnia 1977 w Poznaniu) polski duchowny rzymskokatolicki, salezjanin, kapelan i sekretarz prymasów Polski Augusta Hlonda oraz Stefana Wyszyńskiego, biskup pomocniczy gnieźnieński w latach, arcybiskup metropolita poznański w latach 1957–1977.

W nocy z 25 na 26 września 1953 został aresztowany razem z prymasem Wyszyńskim. Biskup został umieszczony w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej. Traktowano go podobnie jak innych więźniów politycznych uznawanych za największych wrogów Polski Ludowej. Tam przez 3 lata poddawany był brutalnemu śledztwu przez oprawców z Urzędu Bezpieczeństwa. Był m.in. 145 razy przesłuchiwany, niekiedy po kilkanaście godzin, W ich trakcie był torturowany fizycznie i psychicznie. Często, nawet przy wielostopniowym mrozie umieszczano go w nieogrzewanym, wilgotnym karcerze, zrywano mu paznokcie, przetrzymywano przez wiele dni bez ubrania w lodowatej, pełnej fekaliów celi. Mimo okrutnych tortur nie dał się złamać i nie obciążył prymasa. Rozpoczęta akcja miała na celu rozbicie jedności Kościoła. Komuniści usiłowali za wszelką cenę pozbyć się prymasa. Planowali wytoczyć kard. Wyszyńskiemu proces o działalność szpiegowską, kontrrewolucyjną i zdradę państwa. W sumie, biskup Baraniak jako „tymczasowo aresztowany”, spędził w więzieniu 27 miesięcy. W okresie tym władze nie były w stanie przedstawić mu żadnych zarzutów karnych.

Pomimo, że nad złamaniem bp. Baraniaka pracowało 31 funkcjonariuszy UB, przez cały ten czas pozostał on wierny prymasowi. Nie poszedł na współpracę mimo wielkiego cierpienia i brutalnych tortur. W zapiskach Prymasa Wyszyńskiego z okresu internowania czytamy: „Ludzie, którzy udzielili mi pierwszych informacji o biskupie Antonim, widzieli go w mokotowskim więzieniu przygodnie z dala, podczas spaceru. Był w sutannie, chodził sam, był bardzo blady, ale pogodny. Opinia krążąca po więzieniu przekazywała o nim najlepsze wrażenie. (…) biskup Baraniak trzyma się dzielnie i zajmuje godną postawę wobec swoich śledczych. Wiedziano (…), że to śledztwo było długotrwałe i bardzo uciążliwe, że biskup nikogo nie obciążył. Mówiono, że wywiera on dobry wpływ na więźniów, którym dodaje otuchy, imponuje swoją kapłańską postawą i najlepszym usposobieniem”. Zwolniony 30 października 1956, ponownie podjął obowiązki kierownika sekretariatu. 30 maja 1957 został mianowany przez papieża Piusa XII arcybiskupem metropolitą poznańskim. Po długotrwałej i ciężkiej chorobie zmarł 13 sierpnia 1977.


Kolejną osobą wartą przypomnienia jest Romuald Traugutt, uważany za największego bohatera narodowego związanego z powstaniem styczniowym. O jego bogatej biografii możemy dużo dowiedzieć się z książki Mariana Dubieckiego wydanej w 1919 roku, a także z książek bardziej współczesnego biografa Traugutta ks. Józefa Jarzębowskiego oraz ojca Władysława Kluza, który obecnie zajmuje się jego procesem beatyfikacyjnym, autora książki pt. „Dyktator Romuald Traugutt”.

Urodzony 16 stycznia 1826 roku w Szostakowie Romuald stracił matkę, kiedy miał zaledwie 2 lata Największy wpływ na ukształtowanie jego osobowości, charakteru i poglądów miała niezwykle kochająca oraz mądra i inteligentna jego babcia Justyna. To ona przekazała mu wiarę i wpoiła młodemu chłopcu patriotyzm, ucząc miłości do Boga i drugiego człowieka. Wykształcenie zdobywał najpierw w domu rodzinnym, potem w gimnazjum w Świsłoczy, gdzie przejął się do głębi panującymi tam wśród nauczycieli i uczniów uczuciami patriotyzmu przenikniętego duchem religijnym.

Romuald Traugutt ps. „Michał Czarnecki” (ur. 16 stycznia 1826 w Szostakowie, zm. 5 sierpnia 1864 w Warszawie) – polski generał, dyktator powstania styczniowego, wcześniej naczelnik wojenny powiatu kobryńskiego.

Ten wątek jego religijności i głębokiej wiary będzie towarzyszył mu aż do śmierci zarówno w jego karierze wojskowej jak i w życiu osobistym. Wiedział bowiem, że trzeba troszczyć się o swoją wiarę by jej nie utracić.

Gdy w Warszawie poznał Annę Pikiel, córkę jubilera, która była wyznania protestanckiego, ta różnica religii nie była mu obojętna. Zdawał sobie sprawę z trudności, jakie mogą z tego wyniknąć. Na ten temat pisze w swoim pamiętniku: „Różnica religii (gdyż była luteranką, choć Polką duszą i ciałem) nie była dla mnie rzeczą obojętną. Miałem jednak zupełną ufność w miłosierdziu Bożym. Żywiłem głęboką nadzieję, że osoba tak godna, tak szlachetna, tak przede wszystkim miłująca prawdę, łatwo i z radością oraz z wdzięcznością ku Bogu, przyjdzie chętnie do poznania i umiłowania wiary katolickiej”. Anna rzeczywiście przeszła na wiarę katolicką, a Romuald napisał: „Moja Anna została katoliczką na własne żądanie. I później corocznie dzień ten był dla niej dniem szczególnie radosnym i doniosłym, w którym dziękowała Bogu za Jego niewypowiedziane dobrodziejstwo, iż ją powołał do prawdziwej nauki Chrystusa”.

Do ślubu Traugutt przygotowywał się przez całodzienne rekolekcje, spowiedź i Komunię św. w kościele Ojców Kapucynów. 25 lipca 1852 r. młodzi pobrali się i zamieszkali z babką Romualda w Żelechowie. Był to najszczęśliwszy okres jego życia. Szczęście rodziny nie trwało długo. W 1853 r. Romualda powołano znowu do wojska i musiał opuścić rodzinne strony, aby udać się na wojnę krymską.

Jednak i w takich warunkach znajdywał czas na spotkanie z Bogiem „Traugutt w wolnych chwilach od zajęć wojennych - zamiast zabaw i rozrywek z kolegami na froncie sewastopolskim - ukrywał się w swoim namiocie i długie chwile spędzał na modlitwie, klęcząc, czytając Biblię, którą stale nosił ze sobą w tornistrze w czasie kampanii wojskowej”. Po zakończeniu wojny z całą rodziną przeniósł się do Charkowa, gdzie objął stanowisko jako wykładowca w wyższej szkole wojennej. Dalsze życie Traugutta zostanie naznaczone samymi krzyżami i cierpieniem. Jesienią 1859 r. śmierć nawiedziła jego dom. Kolejno umierały: dwójka dzieci, babka oraz w grudniu żona. Nikt nie usłyszał z jego ust słowa skargi. Złamany fizycznie i wyczerpany nerwowo nie załamał się, ale jeszcze bardziej zbliżył do Boga. Wspominając swoich zmarłych, pisze: „Boże miłosierny, sprawiedliwy i łaskawy - bądź mi miłościw! Daj im wieczne odpoczywanie w chwale Twojej świętej, a mnie wspieraj, abym razem z nimi zasłużył sobie uwielbiać Ciebie, Ojcze nasz najdroższy po wszystkie wieki”. W chwilach trudnych szukał wsparcia w rozważaniu Męki Pańskiej, często czytał dzieło Katarzyny Emerich „O Męce Pańskiej”, które przetłumaczył na język polski, aby je przybliżyć swoim rodakom.

Te bolesne doświadczenia sprawiły, że zwolnił się ze służby w wojsku i osiadł na stałe w majątku dziedziczonym po dziadku w Ostrowiu pod Kobryniem. Gdy wydawało się, że po kolejnym ślubie, będzie mógł zajmować się rodziną i prowadzić spokojne życie, na usilną prośbę jego dawnych kolegów, uczestników powstania, objął dowództwo oddziałów k. Kobrynia. Po spowiedzi i Komunii św. wbrew nadziei na powodzenie powstania i wypędzenie z Polski Rosjan włączył się w nurt spraw narodowo-wyzwoleńczych. Po przybyciu do Warszawy, gdzie podjął pracę w Rządzie Narodowym, został mianowany generałem a 17 października 1863r. został wybrany dyktatorem powstania. Wydany przez Artura Goldmana Dyktator został aresztowany przez rosyjską policję w nocy z 10 na 11 kwietnia 1864r. o 2. nad ranem w swojej warszawskiej kwaterze i osadzony na Pawiaku, a później w Cytadeli Warszawskiej. Mimo tortur nie zdradził nikogo ze swoich współpracowników.

Na krótko przed złapaniem – jakby je przeczuwając – napisał pożegnalne słowa do Polaków:

„Kochajcie tą Świętą Ziemię, która Was wychowała i wykarmiła. Miłujcie waszych współrodaków, wszystkich, bez różnicy stanu, którzy na tej ziemi wyrośli. Nie znajcie innego wroga jak moskala, który jest gnębiciel i zdrajca, a Bóg Najwyższy pobłogosławi Wam”.

Dla Romualda Traugutta chrześcijaństwo nie było dodatkiem do polskości. Swój patriotyzm traktował jako wartość wywodzącą się wprost z zasad Dekalogu i Ewangelii. Dla sobie współczesnych był wzorem chrześcijańskiej postawy – łączył w sobie umiłowanie Ojczyzny, ludzi i Boga.

Katarzyna Hypsher