Zycie Kolorado
Blog 5_24.jpg

Na skróty

Radość pisania Część III - Europa starożytna i średniowieczna | HANNA CZERNIK

Nim pomyślisz, Europo

o mnie w kategorii - kłopot

- zechciej dojrzeć

- zechciej zważyć

o tej samej porze

widujemy się ze Słońcem

bo ja jestem nie od dziś

przecież częścią Twojej twarzy.

(Andrzej Poniedzielski, Moja Europo) 

Tabliczka z kreteńskim pismem linearnym B ( circa 1300 r. p.n.e.)

Wszystko zaczęło się od minojskich twórców pierwszej europejskiej cywilizacji, ale ich hieroglify i nieco późniejsze pismo linearne A nie zostały do dziś odczytane. Do-piero ich mykeńscy następcy stworzyli na tej wyspie kulturę z pismem li-nearnym B odszyfrowanym w połowie XX wieku przez angielskich badaczy Johna Chadwicka i Michaela Ventrisa. Mykeńscy, a więc greccy i te tabliczki sprzed trzech i pół tysiąca lat z kreteńskich miast Knossos i Chani, ale także z kilku miejsc na Peloponezie, to najdawniejszy ślad zrozumiałego dla nas słowa pisanego w Europie.

Europa uprowadzana przez Zeusa pod postacią byka, fresk z Pompei, początek I wieku naszej ery.

Już sama nazwa kontynentu wzięła się od Achajów, jak nazywano ten staro-żytny naród, który wyruszył dla odzyskania porwanej przez Parysa pięknej Heleny na wojnę trojańską opisaną później w pierwszym europejskim eposie, w Iliadzie. Mity greckie opowiadają bowiem o prześlicznej królewnie tyryjskiej, w której zakochał się skłonny do miłostek Zeus, władca Olimpu. Miał on prawdziwą skłonność i zdolność do sprytnego przeistaczania się w rozmaite istoty, gdy wyruszał na miłosne podboje. Do Ledy przyfrunął jako łabędź („jak owe jaje, w którym niegdyś Leda powiła syna bogu-łabędziowi”, napisze kilka tysięcy lat później Juliusz Słowacki). Na Danae spadł w postaci złotego deszczu, Europie pojawił się jako piękny, biały, łagodny byk i uprowadził ją na swoim grzbiecie z fenickiej krainy jej ojca na Kretę, której zostanie ona później królową. Porwanie Europy stanie się odtąd na tysiąclecia popularnym motywem sztuki i literatury. Byk niekoniecznie jest na tych obrazach i mozaikach biały, ale idea przyprowadzenia tyryjskiej księżniczki na kontynent, który będzie odtąd nosił jej imię - okaże się trwałą i inspirującą.

Potem pojawił się Homer. Niewiele o nim wiadomo, nie jest nawet pewne, czy istniał naprawdę, „to prawdziwie homerycki dylemat” - jak mówią badacze i czegokolwiek o jego życiu by się nie powiedziało, pozostaje to równie nie do sprawdzenia. Jego imię w jednych starogreckich dialektach oznacza ślepca, w innych wędrowca i tak najczęściej jest portretowany w europejskiej sztuce. Tyle że były to stałe, niemal symboliczne atrybuty starożytnego barda. Zanotowane są nawet przypadki rytualnego oślepiania śpiewaków, by mogli widzieć oczyma duszy… Bo poezja w tamtych czasach - na początku pierwszego tysiąclecia przed naszą erą - była recytowana, śpiewana, utrwalana w zbiorowej pamięci. Stąd jej wpadająca w ucho i w pamięć nienaganna rytmiczność, jej refreny, powtarzające się przymiotniki określające bohaterów - błyskotliwy Achilles, wysoki Hektor, szarooka Atena. Stąd też Muzy - Erato i Euterpe, opiekunki poezji lirycznej i miłosnej, przedstawiane są najczęściej z instrumentami muzycznymi, a ona sama do tej pory bywa nazywana pieśnią. 

Niemniej jednak nawet jeśli Homer jest tylko legendą, to legendą poety, uosobieniem twórcy - lub twórców, bo i takie hipotezy są wysuwane - arcydzieł literatury. Za jego czasów, w ósmym wieku przed naszą erą, rodziło się greckie pismo - niektórzy twierdzą nawet, że powstało ono dla zapisania jego poematów - które zdefiniuje europejską kulturę aż po współczesność. Pożyczono wszak od Fenicjan nie tylko królewnę, imienniczkę kontynentu, przede wszystkim pożyczono system znaków do zapisu języka. I tak semicki alef (wół) stał się grecką alfą, a bet (dom) betą. Dodano tak ważne dla greki samogłoski, a w piątym wieku zmieniono zapis na od lewej do prawej i po raz pierwszy zaczęto powszechnie używać słowa pisanego. Pojęcie alfa-betu zadomowiło się w językach europejskich na zawsze i używane powszechnie nie przynosi już refleksji o jego antycznym rodowodzie. Nawet gdy cytując pierwszą i ostatnią literę Greków - alfę i omegę - myślimy o kimś wszechwiedzącym, tradycyjnym synonimie Boga, zwrot tak bardzo utarł się w języku, że traktujemy go naturalnie, jak współczesny, jak własny. A kiedy w 2019 roku wirus covidu zaczął swoją złowrogą wędrówkę dookoła globu, kolejne jego warianty nazywaliśmy przecież greckimi literami - alfa, beta, gamma, delta, omikron… Podobnie promieniowanie jądrowe może być alfa, beta, gamma, a większość nazw gałęzi nauki, sztuki, muzyki i nie tylko - wywodzi się z greki. 

Tymczasem kultura grecka, myśl naukowa, filozoficzna pulsowała innowacyjnością i zapisanie tych idei stało się warunkiem sine qua non. Pierwsi filozofowie, czyli miłujący mądrość, podobnie jak i poeci - byli nauczającymi wędrowcami. Jeszcze Sokrates nie spisywał swoich nauk, głosił je tylko spacerując po ulicach i placach rodzinnych Aten. Rozmawiał, zadawał pytania, wdawał się w polemiki. Złośliwi twierdzili, że uciekał w ten sposób od swojej kłótliwej żony, Ksantypy. Sokrates, uznany za ojca europejskiej filozofii, oskarżony o bezbożność i zmuszony do wypicia trucizny, cykuty… Ale już o pokolenie młodszy Heraklit, który nauczył nas na zawsze, że zmiana jest inherentnie wpisana w istnienie, że wszystko jest płynne - panta rei, i nie można wejść dwa razy to tej samej rzeki, bo rzeka już nie ta sama i my już inni, swoje refleksje spisywał. Trudnym ezoterycznym językiem, bo chciał tę wiedzę zachować dla wtajemniczonych, nie dla pospólstwa, zresztą zgadzało się to z jego nieufnym, introwertycznym temperamentem. Naprawdę pierwszym filozofem, który obszernie i systematycznie wyraził swoje poglądy na piśmie był wielbiący swojego mistrza uczeń Sokratesa, Platon. Co ciekawe pismo na tym etapie budziło jako innowacja kulturowa sprzeczne emocje. Sam Platon, który charakterystycznie ujął niemal wszystkie swoje przemyślenia w formę dialogów zachowując chociaż pozory języka mówionego, wyrażał wielokrotnie swoje wątpliwości. Czy pismo nie zubaża naszej pamięci? Czy nie zniekształca naszych myśli? Czy nie oddaje ich innym na dowolną i niekoniecznie kompetentną interpretację? Pozwala tym innym myśl manipulować? Te wątpliwości będą rozbrzmiewały nieraz w historii. W trzynastym wieku naszej ery Tomasz z Akwinu będzie twierdził, że prawdziwy nauczyciel głosi, nie pisze, bo wszak Chrystus swoich nauk nie spisywał. W szeroko pojętym ekumenicznym duchu można dodać, że nie spisywali ich również ani Konfucjusz, ani Budda. Jeszcze w dziewiętnastym stuleciu nasz narodowy bard, Adam Mickiewicz, wyrzuci z siebie namiętne słowa:

Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,

Obejmie okiem

wszystkie promienie jej ducha?

Nieszczęsny, kto dla ludzi

głos i język trudzi:

Język kłamie głosowi,

a głos myślom kłamie;

Myśl z duszy leci bystro,

nim się w słowach złamie.

(Dziady, cz. III, Improwizacja)

Odwrotu już jednak nie było. Pismo stało się medium porozumienia, medium utrwalania idei i myśli. Medium budowania zbiorowej ludzkiej tradycji i wiedzy. Rzecz nie nazwana nie istnieje, nie zapisana przestaje istnieć. Grecki alfabet przejmą przez Etrusków Rzymianie, złagodzą, zaokrąglą kształty liter i wyposażą nasz krąg kulturowy w sprawny, elastyczny system znaków, w którym zostanie utrwalony ogromny dorobek naszej cywilizacji. Jak to powie dwudziestowieczny pisarz amerykański, przekorny Kurt Vonnegut: “Literatura to specyficzny horyzontalny zapis, składający się jedynie z dwudziestu kilku symboli, dziesięciu cyfr arabskich i ośmiu znaków interpunkcyjnych”. W niektórych językach, jak we współczesnym polskim, tych symboli jest trochę więcej, u nas dokładnie 32, ale ciągle nie do porównania z tysiącami chińskich znaków. Okaże się to niesłychanie ułatwiające następną technologiczną innowację, która zintensyfikuje sprawność przekazu słowa pisanego - wynalazek druku i ruchomej prasy drukarskiej, ale o tym później.

Starożytność przeminęła. Spisała swoją historię, naukę, literaturę na tabliczkach woskowych, na papirusach i pergaminie. Papirus źle przechowywał się w wilgotnym europejskim klimacie, w dodatku zwoje, które trzeba było rozwijać przy każdym czytaniu, łatwo ulegały niszczeniu. Pergamin był trwalszy, zwłaszcza ten składany w kodeksy, ale wraz z upadkiem Rzymu i wielką wędrówką ludów, znaną w historii pod niemiecką nazwą Völkerwanderung, dorobek świata starożytnego popadał w zapomnienie, zaniedbany, zagubiony.

Dobranoc Marku lampę zgaś

i zamknij książkę

Już nad głową

wznosi się srebrne larum gwiazd

to niebo mówi obcą mową

to barbarzyński okrzyk trwogi

którego nie zna twa łacina

to lęk odwieczny ciemny lęk

o kruchy ludzki ląd zaczyna

bić i zwycięży

Słyszysz szum

to przypływ Zburzy twe litery

żywiołów niewstrzymany nurt

aż runą świata ściany cztery..

(Zbigniew Herbert, Do Marka Aurelego)

  

Po lewej: ceramika grecka - mężczyzna z laptopem? Nie - yo tabliczka woskowa, 500 r. p.n.e. Po prawej: Kobieta z Pompeii z tabliczkami woskowymi złożonymi w formie kodeksu, przed 79 r. naszej ery - w tym roku wybuchł bowiem Wezuwiusz.

Średniowiecze w popularnym odbiorze nie ma dobrej opinii - ba, ten termin najczęściej zabarwiony jest mocno pejoratywnie jako synonim zacofania, ciemnoty. Tylko do pewnego stopnia można taką interpretację usprawiedliwić. To prawda, przeminęła postać jednego świata, by zacytować słowa Hanny Malewskiej, a drugi powoli i mozolnie tworzył swoją kulturę. Jak islam zjednoczył i zmobilizował cywilizacyjnie świat arabski, tak chrześcijaństwo stało się siłą jednoczącą i edukacyjną ówczesnej Europy. Ono samo, wszakże wyrastało powoli z tradycji żydowskiej, a przez kilka stuleci pozostawało pod wpływem kultury rzymskiej i rzymskiej polityki. Nawet tytuł i urząd papieża ma rzymskie proweniencje. Pontifex maximus - tak nazywano w starożytnym Rzymie najwyższego kapłana. Co więcej, łacina stanie się językiem Kościoła na następne półtora tysiąca lat. Dopiero Sobór Watykański w połowie dwudziestego wieku wprowadzi języki narodowe do liturgii. Stara kultura nie została więc całkiem zastąpiona, raczej przeobrażała się i ewoluowała, gdy wchodziła w kontakt z innymi, mało jeszcze okiełznanymi cywilizacyjnie ludami. Pozostałości po głównie ‘pogańskiej’ starożytności bywały niszczone przez ignorancję, z powodów ideowych i najzupełniej praktycznych - rozpadające się budynki dostarczały materiału budowlanego na nowe, przy czym zapadały się dalej.

Księgi na trwałym pergaminie można było wymazać i zużyć na zapis nowych tekstów. Materiały piśmiennicze były drogie, nie tylko ich wytwarzanie czasochłonne, ale i liczba zwierząt na wyprodukowanie pergaminu dla jednej księgi szła w dziesiątki i więcej. Kiedy w szóstym wieku św. Benedykt zakładał pierwszy katolicki zakon mniszy upatrzył sobie wzgórze, na którego szczycie stała w otoczeniu drzew biała świątynia Apolla. Zburzono więc tę świątynię i wykarczowano drzewa. Powstał klasztor, który przechodził różnej dzieje, ale istnieje do dziś. Nazywa się Monte Cassino. W czasie drugiej wojny światowej, w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku, Feliks Konarski słysząc grzmot dział zapowiadających drugie polskie natarcie na klasztor, napisze słowa piosenki, a Alfred Schütz, kompozytor i dyrygent, również żołnierz 2 Korpusu, w kilka godzin skomponuje muzykę: Czerwone maki na Monte Cassino zamiast rosy piły polską krew…

W tym samym czasie, kiedy równano z ziemią świątynię Apollina, w dalekim Bamianie rzeźbiarze indyjscy tworzyli piękne, wielkie posągi Buddy. Stały tam one przez następne półtora tysiąca lat, aż w 2001 muzułmańscy talibowie zburzyli je dokładnie z użyciem najnowszej pirotechniki, cywilizacyjnego osiągnięcia. Żadna religia nie ma monopolu na niszczenie tego, co uważa za sobie wrogie czy po prostu obce. Nie ma takiego monopolu religia jako taka. W czasie rewolucji francuskiej z zapałem pustoszono klasztory i kościoły, niszczono sztukę sakralną o ogromnej estetycznej i emocjonalnej wartości - tym razem w imię oświecenia i postępu. A kilkadziesiąt lat później, w czasie Komuny Paryskiej, jej komisarz resortu kultury i sztuki, Polak Florian Trawiński - bo Polacy bili się wówczas na różnych frontach za wolność naszą i waszą - ledwie uratował Luwr przed zaplanowanym spaleniem przez zagorzałych komunardów.

A jednak zakony benedyktynów i inne zgromadzenia powstające coraz liczniej w Europie stawały się ośrodkami wiedzy i literatury. Co więcej, klasztory tamtych czasów to były centra innowacji gospodarczej i kulturowej, także oficyny wydawnicze - chciałoby się powiedzieć. To w nich mnisi przy bladym świetle, pochyleni nad pergaminem przepisywali latami z wielkim pietyzmem, starannymi, kunsztownymi literami księgi iluminowane ozdobnymi liniami i inicjałami o coraz bardziej skomplikowanych wzorach. Księgi - oprawiane w welwet i skórę, zdobione srebrem i złotem. Były piękne, były same w sobie dziełami sztuki ad maiorem Dei gloriam - na większą chwałę Boga. Boga nie człowieka, dlatego tak wiele dzieł średniowiecznych nie było podpisywanych, anonimowa służba feudałowi czy Bogu stawała się ideałem epoki. Ale posiadanie takich ksiąg bywało przedmiotem dumy u możnych, którzy sami czytać nie umieli.

Pokłon Trzech Króli - Lekcjonarz na dni świąteczne z klasztoru dominikanów w Kolonii; Kolonia, naśladowca Stefana Lochnera, po 1461r

Tymczasem Akwizgran (obecnie w północnych Niemczech), stolica imperium Karola Wielkiego, znanego powszechnie pod jego francuskim imieniem, Charlemagne, rozkwitał jako kulturalna mekka przełomu ósmego i dziewiątego wieku. Mówi się nawet o karolińskim renesansie. Karol ściągał na swój dwór uczonych i pisarzy, zgromadził bogaty księgozbiór, zakładał szkoły dla chłopców i nalegał na edukację swoich córek. Sam, choć umiał czytać, nie pisał, dyktował więc rozporządzenia i listy skrybom. Ten ‘ojciec Europy’, jak czasami bywa nazywany, nawoływał do ratowania dziedzictwa zaprzepaszczonego przez przodków. Koronowany w dzień Bożego Narodzenia 800 roku przez papieża Leona III na cesarza w Bazylice św. Piotra w Rzymie, uznany później formalnie nawet przez władców Bizancjum za prawdziwego cesarza zachodniorzymskiego i spadkobiercę antycznego Rzymu. Chociaż nie zdobył potem żadnego znaczącego terytorium, powstała konfederacja, która przetrwa tysiąc lat - Święte Cesarstwo Rzymskie. Kilka stuleci później wpłynie to na kontakty miast włoskich z niemieckimi dla wspólnego pożytku innowacyjnego. Co dla nas tu szczególnie ważne, za rządów Karola opracowano minuskułę karolińską - ustandaryzowaną formę pisma, która stała się podstawą współczesnych europejskich drukowanych alfabetów.

 

Opowieści o herosach, sławienie ich czynów pojawiają się u początków wielu kultur. Homer opiewał bohaterów spod Troi, zarówno ich męstwo w walce, jak i ich spryt, inteligencję. Bez podstępu Odysa, bez słynnego Konia Trojańskiego, kto wie, jak potoczyłyby się losy tej wojny. Bohaterów sławili oczywiście także ludzie Średniowiecza. Pierwszy francuski epos heroiczny wiąże się właśnie z czasami Charlemagne, opowiada o rycerzu Rolandzie, siostrzeńcu Karola i dowódcy w starciu wojsk frankijskich z Saracenami. Wszyscy też słyszeliśmy o legendach arturiańskich, o Rycerzach Okrągłego Stołu, o Nibelungach, o Tristanie i Izoldzie, tragicznych kochankach. Jak dawniej, jak gdzie indziej najpierw te historie opowiadano, by później utrwalić je w zapisie. Kultura rycerska tworzyła swoje wzory osobowe, swoje konwencje, swoje mity. O rycerstwie czytamy nie tylko w tzw. romansach dworskich, także w balladach śpiewanych na dworach przez trubadurów, truwerów, czasem wysoko urodzonych. Do naszych czasów zachowało się około 800 tych utworów zawartych w tzw. chansonniers. Mówiły one o idealnej miłości do damy serca, której ślubowano służbę nie żądając wzajemności. Jednym z truwerów był słynny Ryszard Lwie Serce, syn Eleonory Akwitańskiej, królowej Francji, królowej Anglii, patronki sztuki i literatury, brat Jana bez Ziemi - złego króla z opowieści o Robin Hoodzie. Ten idealizm kultury rycerskiej znajdował swój kontrapunkt w twórczości rybałtowskiej, ludowej, rubasznej, dosadnej - bo kultura wysoka zawsze przeplata się z tym, co przyziemne, duch z tym, co cielesne.

Średniowiecze zaskakuje. Wiemy wszyscy o powstawaniu uniwersytetów, o rozszerzaniu wiedzy i piśmiennictwa na kręgi nie tylko religijne, ale i sekularne. Uniwersytet w Bolonii, Sorbona, Oxford, Cambridge, Salamanka, Kraków i wiele, wiele innych. Nie wszyscy natomiast zdajemy sobie sprawę, że pod pewnymi względami ta epoka dawała większe pole do popisu kobietom, niż w niektórych późniejszych czasach. Bywały przeoryszami w klasztorach, wykształcone w wiedzy medycznej, kosmologii i muzyce. Znające grekę i łacinę, tworzące wiersze i opowieści. Bywały podziwiane za styl, wyobraźnię i głębię w ukazywaniu natury ludzkiej. Inne, gdy ich mężowie i bracia wyruszali na wyprawy krzyżowe, przejmowały zarządzanie majątkami, stawały się głowami rodzin. Wspomnijmy tylko kilka z nich: Hildegard z Bingen, doktor Kościoła, uznawana za jedną z najbardziej wpływowych postaci wieków średnich. Marie de France, poetka, pisarka, sławna i podziwiana. Christine de Pisan - autorka i filozofka, jedna z pierwszych zawodowych literatek w dziejach. Słynna Heloiza, poliglotka, intelektualistka, ksieni, świetna administratorka. Jej romans z uczonym pisarzem, Abelardem, posłużył za inspirację do popularnego ‘Romansu o róży’, ich korespondencja weszła na zawsze do europejskiego kanonu literatury. Jak do polskiej weszła najstarsza pieśń napisana w naszym narodowym języku w czasach wszechobecnej łaciny, hymn polskiego rycerstwa, śpiewany pod Grunwaldem, hymn Jagiellonów:

Bogurodzica dziewica,

Bogiem sławiena Maryja.

U twego syna, Gospodzina,

matko zwolena, Maryja!

Zyszczy nam, spuści nam.

Kyrie eleison…

Niech ta lekko feministyczna nuta zamknie marcowy odcinek naszej opowieści, bo jeszcze trochę ekscytujących wydarzeń przed nami!

CDN

Katarzyna Hypsher