Zycie Kolorado
Blog 5_24.jpg

Na skróty

Utalentowany pan Scott | KARINA BONOWICZ

Ta czarno-biała adaptacja w stylu noir pozostawia w cieniu wersję „Utalentowanego Pana Ripleya” z 1999 roku z Mattem Damonem w roli głównej. A to głównie dzięki magnetycznemu Andrew Scottowi, którego diabolicznemu urokowi poddajemy się ze wstydem, że oto właśnie zakochaliśmy się w socjopacie.

Każdy, kto widział adaptację z Mattem Damonem i Jude Law’em w reżyserii Anthony’ego Minghella, wie doskonale, o czym jest ta historia. Drobny cwaniaczek Tom Ripley dostaje propozycję od bajecznie bogatego Herberta Greenleafa, aby wybrał się do Włoch i przekonał marnotrawnego (i marnotrawiącego pieniądze ojca) syna Dickie’go do powrotu do domu. Tom podejmuje się zadania, ale z czasem nie tylko decyduje się przerwać negocjacje z młodym sybarytą, ale także postanawia zająć jego miejsce.

Andrew Scott jako Tom Ripley

W ośmioodcinkowym serialu Netflixa nie ma jednak bezpośredniego przeniesienia na ekran tego, co widzieliśmy w wersji z 1999 roku, a tym bardziej w powieści Patricii Highsmith o tym samym tytule. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo ten serial, napisany i wyreżyserowany przez Stevena Zailliana (twórcę scenariusza do „Listy Schindlera”), to arcydzieło w stylu Hitchcocka - elegancki thriller szpiegowski z dojrzewającym socjopatą w roli głównej.

Serial jest maksymalistyczny pod względem czasu trwania, ale minimalistyczny pod względem stylu, odpowiadając metodycznym działaniom jego bohatera poprzez przejrzyście skrojoną prezentację wydarzeń i oszczędne wykorzystanie muzyki. Rozłożenie historii na osiem godzinnych odcinków pozwala nam zanurzyć się w luksusie życia, którego pragnie Tom, oraz wydobyć stopniowe zafascynowanie jego wkraczaniem na bardzo ciemną ścieżkę. Rosnące napięcie w serialu polega na obserwowaniu, jak jednomyślne dążenie Ripleya do osiągnięcia swoich niecnych celów — jego wykrzywiona wersja „samorealizacji” — zderza się z niedoskonałością jego metod (jak na przykład brutalne przestępstwo i niemal komediowe sprzątanie po nim).

Dzielenie punktu widzenia Rippleya rodzi w nas pewien rodzaj niepokojącej identyfikacji, albo też zniekształconej empatii. Tak samo relatywność jego apetytu na luksusowe życie. Jeśli patrzy się na Dickiego Greenleafa z pewną mieszanką zazdrości i pogardy, można zrozumieć fantazję o działaniach Toma, dlatego też perwersyjnie mu kibicujemy.

Tak jak Highsmith potrafiła poprzez swój styl pisania umieścić nas w głowie Toma, tak Scott czyni to za sprawą swojej wybitnej kreacji. Od momentu poznania go do czasu, gdy jego myśli stają się ciałem i realizuje swój okrutny plan, jesteśmy od dawna jego milczącymi wspólnikami. I nie wiemy nawet, jak to się stało.

Katarzyna Hypsher