Zycie Kolorado
Blog 5_24.jpg

Na skróty

Słońcu w hołdzie | HANNA CZERNIK

Słońce z talli Tarota wg. Rider–Waite XIX w.|

Był czas, gdy czczono Słońce

Przez wiele stuleci

Budowano mu wieże, złociste ołtarze, 

Składano hołd o świcie - aż w toku wydarzeń

Wygasł człowiek dla Słońca, 

Które - dalej świeci

(M. Pawlikowska- Jasnorzewska, - Słońcu w hołdzie)

Od zarania swoich dziejów człowiek, najpierw instynktownie, później coraz bardziej świadomie, łączył Słońce z życiodajna siłą. Wiedział, że jest ono źródłem ciepła i światła, nadawał mu cechy boskie, bądź swoich bogów wyposażał w jego atrybuty. Niemal każda starożytna cywilizacja umieszczała je w panteonie swoich bóstw, najczęściej na najbardziej poczesnym miejscu. Nadawano mu różne imiona, opisywano różnymi symbolami, ale w wielu miejscach na Ziemi pozostawało ono przedmiotem kultu i rewerencji. Nierzadko kilka boskich postaci nosiło jego cechy bądź było z nim łączonych w rozmaitych legendach. Mezopotamski Utu, egipski Ra, irański i indyjski, a także rzymski Mitra, nordycka Sol, słowiański Swaróg, aztecki Huitzilopochtli, inkaski Inti, japońska Amateras, staroarabska Hunam, greccy Apollo i Helios - to tylko najbardziej znane wcielenia bóstw solarnych.

Niektore mitologie rozróżniały słońce w różnych fazach, przypisując patronat różnym bogom. I tak u Egipcjan Ra (Re) symbolizował je w zenicie, Horus - wschodzące, Aton - chylące się ku zachodowi. 

Świecisz, o Ra, nam grzesznym,

Nie zważając na to,

Żeś uznany za grzejnik-

Za wielki radiator...

I na przekór tępocie,

Zwyciężając cynizm,

Świątynię, kutą w złocie,

Sam ze świata czynisz…

(Maria Pawlikowska- Jasnorzewska, ibidem)

Dostrzegano, wszakże, że może ono być siłą niszczącą, może parzyć, ranić, spopielać: 

Słońce pali, a ziemia idzie w popiół prawie,

Świata nie znać w kurzawie,

Rzeki dnem uciekają, 

A zagorzałe zioła dżdża z nieba wołają. 

(Kochanowski, Pieśni)

W Mezopotamii - u Sumer- ów, Babilończyków, Akadyjczyków, Asyryjczyków i innych - których łączyło nie tylko miejsce zamieszkania, dorzecze Tygrysu i Eufratu, ale także wspólne dziedzictwo kulturowe, spotykamy więc dwa różne bóstwa: Szamasza, boga uosabiającego słońce dobroczynne, i Nergala, bożka niszczącej słonecznej siły. U Greków natomiast ten sam bóg - Apollo potrafił uosabiać światło, jasność i piękno, ale także pychę i okrucieństwo, jak w słynnym micie o pojedynku muzycznym z Marsjaszem utrwalonym w wielu obrazach i utworach literackich. Męczeństwo Marsjasza obdartego przez mściwego boga ze skóry zainspirowało - oprócz greckich artystów tworzących hellenistyczne malarstwo wazowe - m.in. Caravagia, Tycjana, Rubensa, Poussina, a także licznych pisarzy, począwszy od Owidiusza po wielkiego poetę XX wieku - Zbigniewa Herberta:

nagle

pod nogi upada mu

skamieniały słowik

odwraca głowę

i widzi

że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz

jest siwe

Zupełnie

(Herbert- Apollo i Marsjasz)

Z czasem w niektórych kulturach kult solarny ewoluował, stawał się tak popularny, że zaczynał przybierać cechy monoteizmu. Reformy Amenofisa IV - drugie tysiąclecie p.n.e. - na przykład, uczyniły Atona jedynym bogiem w Egipcie. W Rzymie za panowania Aureliana, w trzecim wieku naszej ery, połączenie w wyobraźni ludzi Sola i Mitry stało się podstawą nowego kultu Słońca Niezwyciężonego, Sol Invictus, który nabrał wręcz cech religii państwowej. Słońce ze swoją symboliką służyło dobrze władcom, stąd silny związek kultu solarnego z rozwojem cywilizacji historycznej, pojęciem króla i imperium. Może dlatego wierzenia solarne szczególnie silnie widoczne były w starożytnych - i nie tylko - państwach, mniej czczone w społeczeństwach plemiennych: w Australii, Polinezji, Afryce, na dużych połaciach obu Ameryk, gdzie przeważały mity lunarne, a więc związane z Księżycem. Władcy lubili określać się jako potomkowie Słońca, stanowiło to podstawę legitymizacji władzy ziemskiej. Bogini Amaterasu, na przykład, miała być przodkiem japońskiej rodziny cesarskiej, Inti antenatem króla Inków, a egipskich faraonów nazywano synami Ra. Jeszcze w XVII wieku Ludwik XIV de Bourbon używał tej metafory, aczkolwiek bez sensu stricto religijnej nuty, określając się jako Le Roi Soleil, Król Słońce.

Ra-Horakhty - egipski bóg słońca

Słońce służyło władzy także w innym sensie. Wszyscy pamiętamy słynną scenę z „Faraona” Bolesława Prusa: „Herhor wzniósł do góry obie ręce. A gdy tłum znowu ucichnął, arcykapłan zawołał silnym głosem: Bogowie! pod waszą opiekę oddaję święte przybytki, przeciw którym występują zdrajcy i bluźniercy... A w chwilę później, gdzieś nad świątynią, rozległ się nadludzki głos: Odwracam oblicze moje od przeklętego ludu i niech na ziemię spadnie ciemność...I stała się rzecz okropna: w miarę jak głos mówił, słońce traciło blask. A wraz z ostatnim słowem zrobiło się ciemno jak w nocy. Na niebie zaiskrzyły się gwiazdy, a zamiast słońca stał czarny krąg otoczony obrączką płomieni”.

Nic dziwnego, że zaćmienia słońca wzbudzały strach i panikę i stawały się doskonałym narzędziem kontrolowania społeczeństwa przez kapłanów egipskich czy azteckich, którzy potrafili je dokładnie przewidzieć. Do wschodów i zachodów słońca ludzie są przyzwyczajeni, wyznaczają one rytm ich życia, są codziennym doznaniem. Zaćmienia zdarzają się jednak na konkretnym wycinku Ziemi rzadko - statystycznie całkowite zaćmienie przypada na danym obszarze co 370 lat. Bywa oczywiście, że w danym regionie można takie zjawisko zaobserwować częściej, np. w Brisbane w Australii 5 kwietnia 1856 i 25 marca 1857, czy na wybrzeżu Angoli 21 czerwca 2001 i 4 grudnia 2002, a na terenie Polski w okolicach Hrubieszowa w dniach 8 lipca 1842 i 28 lipca 1851. Takie zbliżenia zaćmień są jednak rzadkie. Najbliższe obrączkowe zaćmienie widoczne w Polsce nastąpi dopiero 13 lipca 2075 roku, zaś najbliższe całkowite zaćmienie widoczne z terenów kraju w nieosiągalnym dla nas żyjących w tej chwili czasie - 7 października 2135 roku. Fenomen ułożenia się trzech ciał niebieskich w linii, kiedy Księżyc w środku dnia znajdzie się między Słońcem a Ziemią całkowicie je dla patrzących z danego jej fragmentu zasłaniając, nie może zdarzać się często. Na dużym terenie Stanów Zjednoczonych mieliśmy niezwykłą okazję obserwować w ostatnich latach dwa całkowite zaćmienia. 21 sierpnia 2017 roku trasa tego fenomenu biegła od północnego zachodu kraju na wschód i południe aż po Płn. Karolinę, a 8 kwietnia tego roku, tzw. Great American Eclipse - od meksykańskiego wybrzeża Pacyfiku po wschodni skrawek Kanady.

Wózek z Trundholm (Dania) – wózek kultowy, datuje się go na II okres epoki brązu według chronologii Oskara Monteliusa, czyli ok. 1700–1300 p.n.e. Krążek pokryty złotą folią przedstawia zapewne bóstwo słoneczne. Wizerunek wozu z tarczą słoneczną i zaprzęgiem końskim jest częstym tematem scen figuralnych z epoki brązu i wczesnej epoki żelaza, wiązanych z bardzo powszechnym w tych czasach kultem Słońca.

Nic dziwnego zatem, że zanim mechanizm zaćmień został dokładnie poznany, a wiedza powszechnie przekazana, gdy nagle w środku dnia:

Zaszło słońce, wołają astronomy z wieży,

Ale dlaczego zaszło, nikt nie odpowiada;

Ciemności kryją ziemię…

(Adam Mickiewicz, Dziady)

ludzie wpadali w popłoch.  W wiekach dawnych nastanie ciemności interpretowano jako karę boską i ingerencję Opatrzności, albo wpływ sił zła. Nie miano pewności, czy aby Słońce nie zginie z nieba na zawsze. Czasami czyniono więc wielki hałas, bito w bębny i krzyczano, aby odstraszyć złe moce. Hindusi zanurzali się w wodę świętej rzeki. Chińczycy uderzali w gongi i puszczali sztuczne ognie.  W ten sposób ludzie czuli, że uczestniczą w walce światła i ciemności. 

Nawet dziś, mimo naszego naukowego przygotowania, zaćmienia Słońca budzą silne emocje, zarówno ciekawość jak i skojarzenia z Apokalipsą. Ostatnio kongresmenka z Georgii, Marjorie Taylor Greene, po nietypowym trzęsieniu ziemi w Nowym Jorku i zaćmieniu 8 kwietnia przybrała kapłańską pozę Herhora czy też przywdziała szaty Kasandry wołając nie na miejskim placu Teb czy Troi, ale na tej współczesnej agorze, dawnym Twitterze, obecnie X: „Bóg wysyła Ameryce mocne znaki, abyśmy pokutowali. Trzęsienia ziemi, zaćmienia i wiele innych rzeczy, które nadejdą. Modlę się, aby nasz kraj ich wysłuchał.” Tak więc politycy do tej pory próbują wykorzystywać geo i astronomiczne zjawiska do swoich celów budząc drzemiące w nas atawistyczne lęki. Oczywiście nie znajdują już powszechnego posłuchu, bo wiedza dostępna jest wszystkim, a w każdym razie tym, którzy zadadzą sobie trud, by jej poszukać. I jak było do przewidzenia natychmiast pojawiło się sprostowanie: „Trzęsienia ziemi zdarzają się cały czas na całym świecie. Zaćmienia nie są przypadkowe, podlegają ścisłym regułom matematycznym i można je przewidzieć na stulecia przed ich wystąpieniem. NASA ma stronę internetową zawierającą listę zaćmień aż do roku 3000.”

8 kwietnia 2024 roku - progres zaćmienia Słońca widoczny nad Terminal Tower w Cleveland w stanie Ohio

Zdjęcie: Wikipedia

Zapomnijmy jednak o ignorancji czy manipulacji politycznej rzucającej - nomen omen - cień na pozytywne w swojej istocie przeżycie ludzkie. Zaćmienia budząc jakże pożyteczną ciekawość łączą przecież ludzi, kiedy gromadzą się oni na szlaku tego astronomicznego fenomenu. Wspólnie uczestniczą w czymś dla nich wyjątkowym.  Wspólnie odczuwają wzruszenie, kiedy na chwilę zamiera życie, gwałtownie spada temperatura, ptaki cichną, a na niebie w środku dnia pojawiają się gwiazdy… W sierpniu 2017 w Casper w Wyoming wisiała na głównej ulicy wielka mapa świata, a obok niej pudełko szpilek o kolorowych łebkach. Ludzie zaznaczali miejsca skąd przybyli. Obok większości stanów Ameryki Północnej, gdzie oczywiście od tych szpilek było gęsto, zaznaczone zostały wszystkie chyba państwa świata aż po małe wyspy zagubione gdzieś na Pacyfiku. Kolorowa widniała cała Europa, ale i Afryka i duże części Azji, Australia, Nowa Zelandia, Nowa Gwinea, Tasmania. Niezwykłe jest wrażenie, kiedy ludzie zbierają się dla wspólnego, łączącego ich przeżycia, a nie stawiają się na pole bitwy! Jak siedem lat temu, podobnie i teraz na całej trasie kwietniowego całkowitego zaćmienia widocznego w Stanach Zjednoczonych, tym razem od Teksasu po Maine, wszystkie hotele i miejsca campingowe wyprzedane były na miesiące z góry, a ceny biletów lotniczych osiągały - znowu nomen omen - prawdziwie astronomiczne wielkości!

***

Kultura ludzka mimo kataklizmów i zapaści w pewnym stopniu jest nieustanną kontynuacją. Zmieniają się nasze wierzenia, nasza wizja świata, ewoluują pojęcia, ale pewne archetypy trwają od wieków. Słońce opuściło dawno panteon bogów, ale nie przestaje fascynować. Instynktownie i racjonalnie wiemy, że od niego zależymy, że bez niego życie na Ziemi byłoby niemożliwe. Rozpoznajemy je nawet w symbolice europejskiej sztuki sakralnej, ikonografii chrześcijańskiej. Najtrafniej, w samo serce, wyraziła to Maria Kossakówna - Pawlikowska w wierszu cytowanym tutaj jako klamra zamykająca ten felieton - o mówiącym przecież wszystko tytule “Słońcu w hołdzie”:

I tylko kwiat, słonecznik, pozostał ci wierny,

złociście opisując trysk protuberancji,

i ja, gdy ziębnąc w cieniu katedry – kawerny,

wielbię pamiątkę kultu twojego:

Monstrancję






Katarzyna Hypsher