Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

"Legendy polskie" - Rzepicha i Brunhilda | DOROTA BADIERE

rusalki.jpg

Słońce już zaszło, ale jeszcze jego resztki pozwalały doskonale rozpoznać kontury chat i ścieżki między nimi. Jeszcze kilka chwil temu, przy ostatnich promieniach słońca słychać było śpiewy i chichoczącą dziatwę, ale wystarczyło, aby ostatnie promienie zniknęły między jeziorem a lasami w dali, a gród jak na magiczne hasło pogrążył się we śnie. Czas przejścia z dnia w noc był magiczny. Ciężka praca grodzian w ciągu dnia, a do tego zabawy, tańce i śpiewy wieczorne mogły się wreszcie zamienić w zasłużony odpoczynek. Noc przynosiła ze sobą przyjemny chłód. Lekka bryza wiejąca z lądu w stronę jeziora pozwalała odpocząć w przewiewnych chatach przy najmniejszych nawet podmuchach powietrza.

Tego wieczora dzieci szybko zasnęły, Piast został w chacie, a całe grodzisko było bezpieczną i dbającą o siebie społecznością. Starsi wiedzieli, że Rzepicha często wychodzi wieczorami nad jezioro. Darzyli ją oraz jej męża ogromnym poważaniem. Piast był jednym z najbardziej liczących się mężów wiecu, czyli rady starszych ich grodu.

Rzepicha wyszła z głównej izby idąc cicho i ostrożnie, krokiem pewnym, ale przyspieszonym. Rozglądała się wokół siebie idąc wśród chat, nie dlatego, że cokolwiek miałoby zakłócić jej wyjście z domostwa. Idąc dziękowała dobrym bóstwom za dary, jakimi została obdarzona. Dziękowała za urodzaje z lasu i jeziora, dziękowała za ciężką pracę całego grodu i zdrowie, którym cieszyli się w ostatnich latach. Dziękowała wreszcie wszelakiego rodzaju bóstwom złośliwym, od demonów wodnych po chochliki domowe za to, że w ostatnich czasach omijały ich grodzisko. Była wdzięczna za każdy dzień, który minął w pokoju i zdrowiu. Była wdzięczna za cały gród z jego mieszkańcami, wśród których dane jej było szczęśliwie żyć. W końcu była też wdzięczna za nawiązaną ostatnimi czasy znajomość - męska część grodu oddzielała się od kobiet pomimo, że wszyscy równo w ciągu dnia ciężko pracowali. W grodzie nie było problemów, Piast Kołodziej, jej mąż, sprawował władzę w radzie starszych tak, jak nakazywały wierzenia od wielu lat. Bóstwa zdawały się to potwierdzać, nie nachodziły ich plagi, nie napadały na nich wrogie ludy, odwiedzali ich nieznajomi wędrowcy z dalekich krajów, którym nigdy nie szczędzono gościny. Jedynie sąsiednia Kruszwica, gród warowny i potężny, słynący z bogactwa i siły drużynników zdawał się stanowić zagrożenie. I tu właśnie Rzepicha miała nadzieję coś zdziałać. Starszyzna rozumiała, jak duże znaczenie mają spotkania Rzepichy z zaprzyjaźnioną białogłową z Kruszwicy. Podobnie jak w inne wieczory, Rzepicha wychodziła jej naprzeciw, by spotkać się w umówionym miejscu.

Przyspieszyła kroku, gdy częstokół grodu znalazł się za jej plecami. Przechodziła znajomą ścieżką wiele razy, czasami kilka razy dziennie, ale tej nocy nie chciała spotkać się z żadnymi wodnymi boginkami, ani złośliwymi, ani tymi dobrymi. Rzepicha nie bała się ich, wręcz odwrotnie. Miała już do czynienia z kilkoma wodnicami i potrafiła sobie z nimi poradzić. W okolicy było parę topielic, które wiedziały, że nie mają szans z Rzepichą, więc to raczej one jej unikały. Była również zaprzyjaźniona z jedną z rusałek, kiedy rok wcześniej ich gród odkrył kolejne źródło solankowe - zbyt blisko mokradeł. Mieszkańcy grodu chodzili tam do rana do wieczora, aby wybierać solankę do warzenia. Rzepicha upewniła się wówczas, aby nie rozdrażnić żadnych bóstw obecnych lub śpiących, a wśród nich ową rusałkę. Tej nocy nie miała czasu na dramaty mniejszych bóstw, czy boginek. Za kilka dni miały się odbyć uroczyste zapleciny córki Rzepichy i Piasta. W tym samym czasie miały się również odbyć zapleciny córki Brunhildy i Popiela i to ta część wspólnych uroczystości napawała ją obawami. Popiel był nieprzewidywalny, ostatnio dawał się Brunhildzie i dzieciom coraz bardziej we znaki. Rzepicha obmyśliwała plan od kilku tygodni, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy.

Szła właśnie zabudowanym rowem wśród wysokiego sitowia, gdy przed nią nagle wyrosła postać. Odskoczyła ze zdziwienia do tyłu.

- Brunhildo droga! Nie spodziewałam się Ciebie tutaj jeszcze. Dopiero co wyszłam ku tobie na spotkanie, - Rzepicha podeszła czym prędzej do przyjaciółki i złapała ją za ręce.

- Udało ci się wyjść z grodu kruszwickiego szybciej? To dobrze, będziemy mogły ustalić wszystko dokładnie. Już tylko kilka dni pozostało do święta zaplecin naszych córek. Postrzyżyny synów już się odbyły. Czas na nasze panny. Teraz wreszcie będziemy miały okazję zbliżyć nasze rodziny w pokoju, świętując wspólnie ten piękny dzień. - ostatnie słowa wypowiedziała z lekkim niedowierzaniem, ale starała się to ukryć przed swoją towarzyszką nocnych rozmów.

- Obawiam się, że i zapleciny, i wiankowiny będą musiały jeszcze poczekać. Popiel zamordował stryjów - wypaliła Brunhilda. - Uciekłam stamtąd jak najprędzej. Od tygodni tylko wino, uczty i kobiety. Nie zdołałam go powstrzymać. Do tej pory moim zrzędzeniem i narzekaniem mogłam go powstrzymać od ataków na nas i uchronić chociaż dzieci od jego ataków gniewu. Tak potrafił obrócić sprawy, że to ja wychodziłam na wiedźmę, ale nie przejmuję się. Dzieci i najbliższa służba znają prawdę. Pomóż Rzepicho!

- Rzeczywiście Popiel musiał oszaleć ostatecznie, jeżeli jest tak jak mówisz. - Rzepicha z niedowierzaniem słuchała Brunhildę.

- Przysięgam na Swaroga, Rzepicho! Jakżebym mogła zmyślić tak haniebną rzecz. - Brunhilda miała łzy w oczach, co nie było do niej podobne. Zwykle to Brunhilda stąpała mocniej po ziemi, a w rozmowach z Rzepichą wykazywała więcej stanowczości w dyskusjach i działaniu.

Zapadła chwila ciszy.

- Pomogę ci, Brunhildo w spaleniu ciał i wyprawieniu stypy stryjom Popiela. Dochowamy obrządków, aby złe dusze nie zamieszkały w grodzie Popiela na wieki. Zrobimy tak, jak nakazuje tradycja. - Rzepicha wiedziała doskonale co należy zrobić, aby w chwilach rozpaczy jeszcze bardziej nie rozzłościć bogów.

- Niestety, już na to za późno. Nie będzie obrządku spalenia, ani pochowania ich rodzinnych kurhanach. Popiel kazał wrzucić ciała do Gopła.

Rzepicha ponownie zamarła. Była świadkiem wielu nieszczęść, ale to co opowiadała jej Brunhilda brzmiało niewiarygodnie.

W powietrzu ciągle jeszcze czuć było upał minionego dnia. Unosiły się zapachy ziół, oraz przegrzanej trawy. Od strony Gopła zaczynało rozbrzmiewać pierwsze nocne rechotanie żab. Jezioro niosło też inne odgłosy. Gdzieś w oddali rozlegały się krzyki męskie pomieszane z głośnym zawodzeniem płaczek.

- Rzepicho, cóż robić? Popiela już nic nie powstrzyma, będzie palił i mordował dalej. Boję się o synów; młodego Popiela i Lecha. Boję się o córki. O siebie się nie martwię, wiesz sama, ale kto ich ochroni przed Popielem, jak mnie zabraknie?

- Chodźmy po twoje dzieci. Zabierzemy was do naszego grodziska. Nie zabraknie miejsca, ani jadła. Razem z Piastem i resztą naszej starszyzny ustalimy co robić dalej.

I tak się stało. Jeszcze tej nocy obie kobiety przeprawiły Brunhildę z dziećmi i najbliższą służbą z Kruszwicy do grodziska przygoplańskiego. Wieść o czynie Popiela szybko rozniosła się po okolicznych grodach. Wiec Piasta Kołodzieja, wraz z innymi radami Goplan i Polan radził całą noc. Zdecydowano, że okrutnego Popiela musi spotkać kara.

Od owej krwawej nocy słuch po złym władcy Popielu zaginął. Różne historie zaczęto opowiadać, aby znaleźć wytłumaczenie zniknięcia męża Brunhildy. Wielu oskarżało ją samą o przyłożenie ręki do tych ostatnich wydarzeń na Kruszwicy. Niedługo potem władzę nad plemionami Goplan i Polan przejął Piast Kołodziej, szanowany przez wszystkich i odtąd wielbiony przez wszystkie okoliczne grody, gdyż rządy sprawował sprawiedliwie i mądrze. Od tej pory lepiej się działo na ziemiach goplańskich.

Wkrótce po tych wydarzeniach, świętowano zapleciny i wiankowiny córek obu rodzin, jak nakazywała tradycja ludów słowiańskich. Urządzono je bardzo hucznie, nie szczędząc jadła, napojów, ani muzykantów. Długie włosy panien zostały po raz pierwszy zaplecione w wymyślne warkocze. Przeplatały je zioła i kwiaty polne, które jednocześnie tworzyły z warkoczami wianki. Zapleciny i wiankowiny w jednym - jak przymierze białogłowych i panien, które wspierają się razem ponad podziałami między-plemiennymi lub między-grodziskowymi dla lepszego dobra i silniejszego jutra obu społeczności Goplan i Polan.

Katarzyna Hypsher