Zycie Kolorado
Blog 6_24.jpg

Na skróty

Krakowskim targiem: Stary Kleparz, Plac Żydowski i Hala Targowa | KASIA HYPSHER

Krakowskie centusie - tak niezbyt chwalebnie - od dawna niektórzy nazywają mieszkańców Krakowa. Termin centuś ma swoją genezę w czasach zaborów austriackich, kiedy to najniższą jednostką monetarną był krajcar, w Galicji nazywany centem, a Kraków przeżywał okres zapaści gospodarczej i pauperyzacji. Trudno powiedzieć czy Krakowianie nadal mają we krwi domniemane skąpstwo, jedno jest pewne, że tradycyjnie lubią handlować, a także: gorliwie targować się.

STARY KLEPARZ: Podhalańskie sery: wędzone oscypki, zgrzytający w zębach bundz, wiejskie jajka i wiele innych, świeżych produktów od lokalnych producentów

Krakowskie targi, jarmarki, kiermasze wpisują się w dobrą, starą, europejską tradycję mającą początki w średniowieczu. Dzisiaj to przede wszystkim unikalna, niekomercyjna atmosfera, urozmaicenie dla mieszkańców, ale też i turystów, którzy zobaczyli już Wawel, Sukiennice i Kościół Mariacki. Ponadto: to żywy dowód przywiązania Krakowian do historii, tradycji i ich pasji do handlu. Zakupy czy nawet zwykłe przyglądanie się rozmaitym towarom, interakcjom sprzedawców i kupujących jest alternatywą dla osób znudzonych zakupami w galeriach handlowych. Handel na powietrzu to nielekki kawałek chleba. Większość handlujących pracuje na zewnątrz cały dzień 6 dni w tygodniu przez cały rok, a jak wiadomo w zimie pogoda nie rozpieszcza. Widać, że to ludzie pracowici i dbający o swoich klientów. Wiadomo, jak klient nie będzie zadowolony z zakupów – pójdzie do konkurencji.

Stary Kleparz to najstarszy targ handlowy w Krakowie. Położony bezpośrednio na północ od Starego Miasta, pomiędzy ulicami Basztową i św. Filipa. Niegdyś był to rynek osobnego miasta Kleparz, obecnie plac targowy (zwany popularnie Starym Kleparzem). Wytyczony został zapewne podczas lokacji miasta w 1366 roku. Obejmował wówczas znacznie większy obszar niż obecnie, zbliżając się rozmiarami do krakowskiego Rynku Głównego. Stał tam murowany ratusz kleparski liczne zabudowania związane z funkcją targową placu (teren podzielony był na kilka części, m.in. na targ koński i targ zbożowy).

W 1880 r. zachodnia część dawnego rynku otrzymała oficjalnie nazwę „Rynku Kleparskiego” i zachowała charakter popularnego placu targowego. Obecnie na Rynku znajduje się targowisko w zarządzie Spółki Kupieckiej „Stary Kleparz” i jego powierzchnia jest zabudowana typową architekturą targową: są tam liczne kramy i samodzielnie stojące małe sklepiki.

Bez wątpliwości Stary Kleparz jest najlepszym miejscem na prawdziwie królewskie zakupy spożywcze. Kleparz pobudza zmysły, toż to feeria kolorów, kształtów i moc zapachów! W miarę przemieszczania się pomiędzy straganami wokół rozchodzą się apetyczne wonie. Najbardziej dają o sobie znać podhalańskie oscypki i bundz, suszone prawdziwki, wędzone śliwki węgierki i kiszona kapusta. Sklepiki specjalizujące się w rybach oferują ich cały wachlarz: śledzie zrobione na wszelkie sposoby, świeży lub wędzony; dorsz, dorada, makrela, łosoś, karp... Mamy tu świeże specjały lokalne: owoce i warzywa, mięso od chłopa i sery i jaja od baby. Dalej, lokalne wyroby wędliniarskie: kiełbasy, kabanosy, szynki, kolorowe salcesony, pasztety... Potem drób, młode gęsi, nie są tanie, ale widać Krakowianie je sobie cenią. Wiele produktów we wszelakich odmianach i rodzajach kupimy na wagę: chleby na zakwasie, mąki, kasze, grochy, orzechy, rodzinki sułtanki… i wiele innych. Nie brakuje przypraw z całego świata, ziół i wszechstronnych produktów pszczelich. Zatrzymuję się przy stoisku z miodami. Do wyboru przeróżne miody, pyłek pszczeli i propolis. Pytam pana o granulki przypominające nieobrobiony bursztyn – to pierzga pszczela. Otrzymuję wyczerpującą informację, że pierzga jest pyłkiem kwiatowym zmieszanym z miodem lub nektarem i zakonserwowanym przez pszczoły w komórkach plastra w następstwie fermentacji. Zdrowotne walory pierzgi są imponujące: zawiera wiele minerałów, witamin, antyoksydantów i wzmacnia system odpornościowy. Prezentacja pana od miodów zrobiła na mnie wrażenie. Szczęśliwa opuszczam Kleparz ze słoiczkiem pierzgi.

W grudniową niedzielę za namową wieloletniej znajomej mojej rodziny, Lidki, wybieram się na Plac Żydowski na Kazimierzu. Potocznie tzw. „Żyd” to niedzielny handel odzieżą na wolnym powietrzu w sercu starej dzielnicy żydowskiej - Kazimierz. Na „Żyda” chodziło się od zawsze, odkąd pamięcią sięgam w lata mojej młodości. Począwszy od końca XVI aż do połowy XIX wieku, obszar dzisiejszego Placu Nowego, na którym odbywa się niedzielny handel ciuchami był częścią Miasta Żydowskiego nazywaną Libuszhof. Według historyka dziejów Żydów w Krakowie, Majera Bałabana (1877-1942), okolice te zajęli po roku 1500 Żydzi wypędzeni z Czech. W centrum Placu Nowego znajduje się tzw. okrąglak, wzniesiony w 1900 roku jako kryta hala targowa. W roku 1927 gmina żydowska zaadaptowała jego część na rytualną rzeźnię drobiu, zlikwidowaną podczas okupacji niemieckiej. Od czasów powojennych, po dzień dzisiejszy Plac Żydowski w tygodniu funkcjonuje jako targ spożywczy, a nocą zgłodniali balangowicze, wysypujący się z pobliskich barów raczą się tam zapiekankami o przeróżnych smakach.

Plac Nowy na krakowskim Kazimierzu - niedzielny „Żyd” - ciucharnia na wolnym powietrzu

Niedzielny „Żyd” na Kazimierzu to fenomen społeczny, wielopokoleniowa tradycja pasjonatów second-hand’owej odzieży. Sprzedający muszą pojawić się na Placu około 5.30 rano, aby zarezerwować sobie handlową miejscówkę. Dostępne są kramy lub tańsze miejsca handlowe, gdzie można „rozstawić się” z towarem. „Żyd” to miejsce dla ludzi szukających okazji do tanich zakupów i naprawdę unikatowych ubrań. Jedno jest pewne: zarówno handlujący jak i kupujący są opętani odzieżową pasją i „podpisują listę obecności” co niedziela, często od wielu lat.

Plac Żydowski

Można tu zakupić oryginalne (lub oczywiście tzw. podróbki) towary: szeroki asortyment perfum, jeansy od Armaniego, kurtki od Barboura, lekko używana torebka Louis’a Vuitton’a „kosztuje 250 złotych, ale oddam za 240” – mówi pani handlarka. Są kramy, na których leżą stosy ubrań – to opcja dla tych, którzy kochają przebierać w masie odzieżowej, aby upolować swoją „perełkę”. Inny wariant to minimalistyczne stragany, gdzie wystawiono zaledwie kilka rzeczy, niczym w ekskluzywnym butiku. Ich właścicielkami są eleganckie panie w futrach z norek i okularach przeciwsłonecznych od YSL. Zatrzymujemy się przy takim straganie i z fascynacją macamy mięciutkie sweterki. Pani natychmiast nam tłumaczy, że to nowe sweterki, „prosto z hurtowni, zrobione z ekologicznej alpaki – hit sezonu, jedyne 100 złotych za sztukę”. Jest nieugięta i nie chce spuścić z ceny, bo to „nówki, nie śmigane, w okazyjnej cenie”. Nie umiemy się oprzeć: ja biorę czarny, a Lidka – miętowy. Pani pakuje nam zakupy do szarych papierowych torebek. Zadowolone idziemy dalej. W przytulnej jadłodajni przy ulicy Miodowej robimy przerwę na wyśmienite pierogi. Następnie spacerkiem, wciąż po Miodowej, kierujemy się na Grzegórzki, mijamy porośnięty starymi drzewami i bluszczem założony w XIX wieku. tzw. Nowy Cmentarz Żydowski.

Docieramy pod Halę Targową. Mieści się ona przy ulicy Grzegórzeckiej na terenie dawnej wsi powstałej w XIV wieku. W XIX i XX wieku nastąpił tu wzrost uprzemysłowienia i powstało wtedy wiele nowych zakładów przemysłowych oraz warsztatów rzemieślniczych. Grzegórzki zostały włączone w krakowski obszar miejski w 1910 roku. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Rada Miejska zakupiła grunty na Grzegórzkach w celu wybudowania Hali Targowej, wokół której rozbudowały się sklepiki i kramy tworzące plac handlowy nadal działający. Niedzielny handel pod Halą to kombinacja giełdy staroci i pchlego targu. Pod Halę ściągają kolekcjonerzy antyków i wszelkiej maści jakbyśmy to my Polacy w Ameryce powiedzieli fani „junk’ów”. Wielu wystawców korzysta z przestrzeni placu i wystawia swoje towary bezpośrednio na chodniku. Pod Halę przychodzą ludzie o różnej zawartości portfela. Widzę zawodowców – handlarzy antykami, którzy z estetycznie ułożyli swoje towary: królują porcelana przedwojenna i domowe sprzęty vintage - filiżanki, dzbanki, dzbanuszki, talerzyki, półmiski, wazy, srebrne cukiernice i sztućce, kolorowe wazony, nieśmiertelne kryształy, żyrandole, stare fotografie i monety, kanapy a la Ludwik XVII, stoliczki, obrazy olejne i akwarele. Doprawdy jest w czym wybierać, jak tylko ktoś kocha przeszłość dalszą lub bliższą.

Hala Targowa

HALA TARGOWA- krakowska giełda staroci i raj dla zbieraczy dosłownie wszystkiego

W sercu targowego placu znajdują się zadaszone stoiska ze starymi książkami (klasyka literatury i powieści kryminalne), kolorowymi pisemkami dla panów i przedawnionymi czasopismami o wszelakiej tematyce. Są też nie starzejące się krzyżówki, wykreślanki i sudoku. Poza tym stare płyty winylowe – naprawdę można znaleźć genialne pozycje muzyczne z każdego gatunku.

Na obrzeżach terenu handlowego rozkładają się inni handlowcy sprzedający dosłownie wszystko: przedmioty stare i nowe (Made in China), te przydatne i te kompletnie nieużyteczne. Widzimy pana w średnim wieku ze stoiskiem z matchboxami, parę małżeńską z militariami: mundury, czapki wojskowe, zaraz obok sprzęt RTV z XX wieku, kasety magnetofonowe i VHS, kilogramy metali: śruby, wiertła do wiertarek, maszyny do szycia, telefony stacjonarne, zabawki, rowery, buty, futra z nutrii, plastikową biżuterię, maszynki do mięsa, zabawki dla dzieci, suszarki do włosów, kożuchy... Ech, czego tu nie ma! Niektórzy wystawiają drobne towary w kartonach – 5 złotych za sztukę, wielu klientów z determinacją gmera w nich w poszukiwaniu skarbów. Dla jednego to szwarc, mydło i powidło, dla drugiego cenna zdobycz.

Odwiedzając te trzy miejsca można doświadczyć autentycznej, lokalnej atmosfery Krakowa. W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie to unikalne i pozytywne zjawisko. Aby uchowało się jak najdłużej. Sprawdźcie sami jak zawitacie do Krakowa.

Katarzyna Hypsher